Motoewolucja, wodór i lokomotywy

Motoewolucja, wodór i lokomotywy

29 maja, 2022 Wyłączono przez Aleksander Czyż

Ewolucja napędów w transporcie to nieustanne poszukiwania i… sporo ślepych uliczek. Ostatnie eksperymenty m.in. Toyoty, by napędzać samochody osobowe silnikami spalinowymi na wodór (zamiast za pomocą wodorowych ogniw paliwowych), budzą wielki entuzjazm wśród przeciwników elektromobilności i wśród fanów tradycyjnych napędów tłokowych.

W komentarzach można zauważyć dużo „trzymania kciuków” za rozwój tej technologii i wyrazów nadziei na drugą młodość dla napędów spalinowych.

Napędy te niestety nie grzeszą ekonomią – delikatnie to ujmując. Są drogie i niepraktyczne w eksploatacji. Poza eksperymentami, czy pokazywaniem jako ciekawostka na różnego rodzaju eventach, nie wydaje się, by obecnie stanowiły kamień milowy w rozwoju napędów samochodowych. Takie użycie „paliwa przyszłości” w tradycyjnym silniku spalinowym jest po prostu marnotrawstwem i próbą zaklinania rzeczywistości. Wodorowy pojazd ICE po prostu pod każdym względem ustępuje wodorowemu FCEV. Dla wielu osób ma jednak niezaprzeczalną zaletę – pod maską warczy nieco zmodyfikowany, ale nadal tradycyjny, tani w produkcji, tłokowy silnik spalinowy.

Takie eksperymentalne konstrukcje wykazują pewne analogie z ewolucją napędów lokomotyw.
Otóż w połowie lat 20. ubiegłego wieku, lokomotywy parowe, mimo, iż osiągnęły szczyt zaawansowania, zaczęły być wypierane przez lokomotywy elektryczne, a później – dieslowskie. Tradycyjne parowozy przegrywały na wszystkich polach – mocy, prędkości, dalekobieżności, a utrzymanie ich w ruchu wymagało ciągłej pracy i konserwacji. Wielu przewoźników było także zmuszonych ograniczyć zadymienie.

Coś Wam to przypomina?

Jednak w schyłkowych czasach lokomotyw parowych nie brakowało entuzjastów, próbujących najróżniejszych rozwiązań, by parowozy pozostały na szlakach. W latach 30. i 40. powstawały liczne lokomotywy na turbinę parową, a także parowozy z elektrycznym (!) przeniesieniem napędu z tejże turbiny na koła.

Z uwagi na olbrzymie liczby istniejących parowozów, w wielu krajach podejmowano próby fuzji silnika parowego i paliwa dieslowskiego. Powstały m.in. hybrydy dieslowsko-parowe, gdzie kocioł wodny ogrzewany był spalaniem oleju napędowego, a do cylindrów była wtłaczana para, oraz spalany był w nich olej napędowy – tak działał, opracowany przez angielską firmę Kitson, silnik Stilla (zdj.).


Za to chyba najbardziej egzotycznym przykładem połączenia odchodzącej technologii z nowym zasilaniem, była ELEKTRYCZNA lokomotywa parowa. Kocioł ogrzewany był energią elektryczną pobieraną pantografem z sieci trakcyjnej (zdj.)

Jak wiemy, żaden z tych wynalazków nie dał parowozom drugiego życia. A jednocześnie „ciuchcie” nadal są wielką atrakcją i są utrzymywane w sprawności przez wielbicieli i muzealników.

Zanim powiecie „tak, ale…”, że analogia nietrafiona, że parowozy, to nie samochody itd, najważniejsze: na ten moment wodór NIE JEST i jeszcze długo nie będzie paliwem tanim, ani ogólnodostępnym. Kiedy faktycznie przy większości domów będą instalacje produkujące wodór i wręcz będziemy mieli nadwyżki wodoru – wtedy rozwiązania bazujące na paleniu nim znów mogą stać się atrakcyjne.

Nawet w parowozach! 😉